ność. Chociaż niech mnie licho porwie, jeśli domyślam się dlaczego chcesz rano wyprawiać bankiet. Ale wiesz, że ja nie żyję dla swojej przyjemności a tylko odgaduję życzenia swoich przyjaciół i staram się je zaspokoić, mój kochany stary Borsuku.
— Nie udawaj głupszego niż jesteś — odparł zirytowany Borsuk — i nie śmiej się, i nie pluj w kawę, bo to oznaka złego wychowania. Ja chcę oczywiście powiedzieć, że bankiet odbędzie się wieczorem, ale zaproszenia muszą być napisane i wysłane natychmiast i ty musisz je napisać. Siadaj więc przy tym stole — leżą tam stosy papieru ze złoconym i niebieskim napisem „Ropuszy Dwór” — i wystosuj zaproszenia do wszystkich naszych przyjaciół. Jeśli się do tego porządnie przyłożysz, będziemy je mogli rozesłać przed drugim śniadaniem. Ja ci także pomogę i wezmę na siebie część trudów: wydam zarządzenia co do bankietu.
— Co! — zawołał Ropuch z przerażeniem. — Ja mam siedzieć w pokoju i pisać moc nudnych listów w taki rozkoszny poranek, kiedy chciałbym obejść moje dobra, i zaprowadzić porządek we wszystkim i ze wszystkimi, i puszyć się, i bawić! Ani myślę! Niech mnie... To jest... Poczekaj... Ależ oczywiście, drogi Borsuku! Czymże jest moja przyjemność czy wygoda w porównaniu do przyjemności czy wygody innych! Życzysz sobie tego, niech i tak będzie. Idź Borsuku, wydaj jakie chcesz rozporządzenia co do
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/289
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.