Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trudniej przyswaja sobie rutynowany aktor — owym naturalnym urokiem towarzyszącym tym, którzy nie mają pojęcia, że się ich śledzi. Obaj widzowie przechodzili dowolnie od jednego teatru do drugiego i, sami będąc daleko od własnego domu, patrzyli nieco smutnymi oczyma na kota, którego głaskano, na rozespane dziecko brane pieszczotliwie w ramiona i niesione do łóżeczka, lub na zmęczonego mężczyznę, który przeciągał się, wytrząsając fajkę nad kłodą dymiącą w kominku.
Wrażenie domowego ogniska, małego osłoniętego