Nietzsche rozburzył powszechnie przyjęte „tablice wartości” w imię tej pełni duszy ludzkiej, tych „sił wpółleśnych”, które tak wymownie opiewał Kazimierz:
Nie rozglądać się mamy po świecie, aby się dowiedzieć, co jest dobrym, ale w siebie samego wniknąć, z naszej najgłębszej, naszej najistotniejszej istoty orzec i ustanowić, co ma być dla nas dobrym. Nie nasze popędy i pożądania mają się stosować do istniejących wartości moralnych, ale nasza moralność musi wyrastać z naszych popędów i z naszej natury[2].
Poglądy te powtarza później Brzozowski jako własne, nie powołując się już na Nietzschego[3], a ich wymowniejszy nawrót mamy w naszej dyskusji. Brzozowski przeto przyznaje Nietzschemu prawo do odpowiedzialności za całość kultury ludzkiej, uważa, że nie było w tym przesady[4]. Problem nadczłowieka ujęty zostaje tutaj odmiennie niż w rozprawie o Przybyszewskim, zgodnie z tokiem obecnych myśli z 1907 r.
Bezwzględny indywidualizm Brzozowskiego posiada jednak aspekty bardzo go różniące od tego, co można by potocznie pod te słowa podłożyć. Nie ma w nim wiary, że właśnie dany propagator jest owym wcieleniem indywidualizmu, nie ma uznania za wartość osobniczego egoizmu. Jest natomiast równouprawnienie wszelkich jednostek, które stać na rzeczywiste wyzwolenie indywidualne.
- ↑ Tamże. s. 44.
- ↑ Tamże. s. 45—46.
- ↑ Tamże. s. 148—149, 150—151.
- ↑ Tamże, s. 48.
- ↑ Tamże. s. 46—47; ubocznie zaznaczamy, że Brzozowski — zgodnie zresztą z ogólnym sądem — ceni wówczas w Nietzschem wielkiego poetę: Tako rzecze Zarathustra jest to dzieło poezji, jakiego nie było od czasów Fausta (50), jak również jest to „do dziś dnia najpotężniejszy objaw twórczości symbolicznej” (81).