Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

koło samej bramy zasłabli, żadnej nie doznawali pomocy i musieli wedle możności sami się krzepić; gdyż ani spojrzano na ich, chociażby najgłośniejsze, cierpienia
Królewnę wyczerpawszy tym sposobem nadaremnie swój dowcip, wpadły nareszcie jeszcze na myśl jedną; a lubo niespodziewały się zupełnie pomyślnego skutku, miały jednak nadzieję, że się pomszczą za te wszystkie klęski, jakie dowcip ich poniósł.
Synowe namówiły króla teścia swojego, ażeby dla nich wyprawił świetną ucztę, i były ciekawe, pod jakim pozorem która z zaproszonych gościn wymówi się z niebytności swojej Najmłodszy królewicz zmiarkował zaraz, że to była nań łapka, i że go w kłopot wprawić chciano: a że niewiedział, jakby zniweczyć złośliwy zamiar bratowych, popadł przeto w ponurą trwogę.
Zmiana, zaszła w umyśle królewicza, nie mogła ujść baczności uważnej jego małżonki; lecz na zapytanie jej niemógł dać innej odpow edzi, jak tylko, że go to mocno boli, iż będąc w przymiotach duszy tak dalece wyższą od małżonek jego braci, niemoże jednak pokazać się bez wystawienia na ich szyderstwa i pogardę. Przyjemna małpeczka, dotknięta smutkiem małżonka, zatopiona chwilę w głębokiem dumaniu, nagle w oczach zdumionego królewicza zrzuciła skórę małpią; i odurzonym jego oczom ukazała się w postaci najpiękniejszej kobiety, o jakiej pomyśleć tylko można było, i w przepysznym i bogatym ubiorze.
— »Mojej małpiej maski nigdy przed tem nie-