Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ptaka nie słychać. Bo śpiewak wiosny, szary skowronek, zbudzony promieniem słońca, bijąc skrzydełki nad miedzą wzlata i wita z słońcem dzień biały; w nocy jak każdy człowiek zasypia, by pokrzepić swoje siły; a my, o panie! wśród nocnych cieni, nocnego zmroku, lecimy!«

III.

Zdala zajaśniał dworzec z modrzewia, bo w każdym oknie światło błyskało: tam na Trojana czekała luba, by przyjąć go w swoje objęcia Trojan podwoił razy na konia i bieżał polotem strzały, przebiega chyżo i most lipowy, chyżo podwórzec kamienny.
Stanął przed gankiem, zeskoczył z konia, biegnie w komnaty znajome.
Stał długo giermek trzymając konie, sen mu zakleja powieki; otrząsł się ze snu i rzeki do siebie:
— »O! już kury dawno pieją, trzeba zbudzić mego pana; droga nie mała jeszcze do zamku, a nie długo będzie świtać.«
Podchodzi pod drzwi komnaty i żylastą bije dłonią. — »Zbudź się panie! zbudź się, panie! bo nie długo zacznie świtać; dosiadajmy prędzej koni, powracajmy już do zamku.«
— »Snu mi sługo, nie przerywaj!« Trojan gniewny się odzywa; »wiem ja lepiej kiedy świta, kiedy hasło śmierci mojej — słońce zabłyśnie promieniem. Pilnuj konie, czekaj na mnie!«