Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niedługo się opierać potrafił; padł pod licznemi razami, a gdy wieśniacy wydawali okrzyk radości z odniesionego zwycięztwa; gdy przy świetle rozpalonego łuczywa zaczęli przyglądać się zwierzęciu, spostrzegli ze wstrętem i przestrachem, że zamiast wilka leżał zabity gospodarz, co zniknął przed siedmią laty i o którym wieść biegała, że był wilkołakiem. Wszelki ratunek był już nadaremny; i gdy użalano się nad tak smutnym wypadkiem, wieśniaczka z zadanych ran przez tego wilkołaka wkrótce potem skonała.





Trojan.

I.

»Podaj mi konia! prędzej mi podaj, już słońce oddawna zaszło. Gwiazdy już świecą i księżyc świeci, a rosa błyszczy na smugach. Wiatr ciepły ustał, a choć powiewa, nie pali żaręm, lecz chłodzi. Więc dalej na koń! bo każda chwila, jest chwilą dla mnie straconą. Z bijącą piersią, oddawna czeka czarnobrewa krasawica. Lotem poświstu, lotem gołębim na rączym koniu poskoczę; bo noc już krótka, dzień tak długi, a w nocy tylko żyć mogę«
Tak wołał Trojan, król mężnych Serbów, nie znosząc promieni słońca: nie znał blasku, a dnia nigdy białego w życiu nie widział. Albowiem gdyby choć jeden promień zaświecił głowie