Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skryj się z mieczem w tej jabłoni, o północy przyjdzie zbrodzień.
Młodzieniec wdarł się na drzewo, złotych jabłek narwał sobie i miał sutą z nich wieczerzę.
O północy wiatr zaszumiał i pod drzewem szmer usłyszał: spojrzy na dół, aż tu robak wielki, długi, sunie prosto: okręca się na pniu w około i podsuwa coraz wyżej. Ogromną głowę z gałęzi, z iskrzącem okiem wychyla, aby dojrzeć gniazdo dzieci, co stulone, drżące z strachu, pochowały się pod liście.
Wtedy ciężkim mieczem machnął i odciął głowę od razu: kadłub w drobny mak posiekał i rzucił na cztery wiatry.
Ojciec dzieci ucieszony ze śmierci swojego wroga, wziął młodzieńca na swe barki, wyniósł z pieczary na ziemię.
Z jakąż on radością leciał do białego dworu braci: wbiegł do izby, nikt nie poznał; tylko jego ulubiona za kucharkę u sióstr służąc, zaraz lubego poznała.
Bracia strwożeni przybyciem, co go zmarłym ogłosili, skarby wszystkie mu oddali, a sami uciekli w lasy. Lecz on kazał ich odszukać, równo z nimi się podzielił, wielki zamek wybudował ze złotemi oknami, miedzianemi drzwiami i tam z żoną złotowłosą szczęśliwie do śmierci mieszkał.





Wali góraWyrwi dąb.

Żona jednego myśliwca, zbierając w lesie jagody, porodziła tam bliźnięta; a obadwa byli chłopcy, sama zaraz wnet umarła.