Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

często, bo stace (bydlę) było zmęczone drogą, więc spoczywało spokojnie.
Pies czasem zaszczekał. Było cicho.
Gwarzyli — musieli się na nowo w halę wżyć.
Opowiadał Wojtek Gdowin, co mu matka mówiła, jako mądry na mądrego trafił. Jechali furmani drogą i strasznie się im chciało pić, bo było prawie właśnie gorkie, gorące, połednie, a juhas owce pasł na upłazie.
Pyta się furman furmana: piłbyś?
— Jybyś pił, kiebyś miał co?
Furman zatrzymał konie, podstawił putnię pod dyszel, sjon (zdjął) huzdę z konia, zawiesił na dyszlu i wzion doić mleko z dyszla z tej huzdy.
Do razu owce staneny (stanęły) na upłazku i zbecały. He! Skoceł juhas! Zrucił cuhe ze sobie, prasnon na ziom, kie zacnie bić po niej toporzyske!
Ustał ten doić, co doił z usty, ba (ale) coz, kie trza było do juhasa jeszcze w pytanie (w prośby), żeby ustał bić, bo się widziało, iże kości w grzibiecie furmanowi wypukajom. Tak wej mądry na mądrego trefił. Wiedział furman owcom porobić, (czarować), coz, kie i ten juhas wybity (doświadczony) chłop był; znał się bronić...
Potem, kiedy gwiazdy na niebo wyszły, nocny wietrzyk w kosodrzewinie i w poniżnej smreczynie zaszeleścił; poszły pasterki ku krowom na