Strona:Kazimierz Rosinkiewicz - Inspektor Mruczek.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
23

czy jak nikt na świecie. Więc z tańcami! — rozumiecie? z tańcami! Dopiero zobaczycie, jak się robi prawdziwy królewski ukłon. Mówię wam!
Pobiegłem z deputacją do kancelarji. Pani przełożona, wysłuchawszy prośby, potrząsnęła głową, jakby zgóry odmawiała, ale potem zastanowiła się i odrzekła:
— No, nie wiem jeszcze... Muszę się namyślić. Powiem wam jutro.
— O, to my już wiemy, że pani przełożona pozwoli — bąknęła Dziunia i dygając, cmoknęła panią przełożoną w rękę.
Wandzia zaś, zwiesiwszy główkę, dodała:
— Ale z tańcami, proszę pani, z tańcami. Przyprowadzimy naszych braciszków i dobrych znajomych z gimnazjum. Mamusie będą także...
— O! z tańcami? — odrzekła na to pani przełożona poważnie, jakby mocno zdziwiona, i znowu potrząsnęła głową.
Ale tymczasem inne dziewczątka, które stały pod drzwiami i słuchały przyłożywszy uszka, gdzie która mogła, tak nacisnęły na podwoje, że te się otworzyły naoścież. Cała gromadka wpadła do kancelarji, potrąciła mnie w dość niegrzeczny sposób i poczęła miaukać jednym wielkim głosem:
— Proszę pani, proszę pani, proszę pani!... Z tańcami, z tańcami, z tańcami...
Hałas był taki ogromny, że aż uciekłem na piec. Po drodze przewróciłem globus, który potoczył się i spadł na ziemię. Sam się trochę nastraszyłem wielkiego stukotu, ale zaraz odwróciłem głowę w bok, aby dać do poznania, że to nie ja.
— O! widzicie, coście tu nabroiły! — zawołała pani, podnosząc globus.
Dziewczątka poczęły usprawiedliwiać się, kuląc ramionka w górę i rozkładając ręce:
— To nie ja, proszę pani, to nie ja...
— A któż?
Ja dalej patrzałem z wielką powagą w okno.
Skończyło się na tem, że pani tupnęła nóżką i zawołała:
— Cicho, dzieci!... Tak nie można. Zaraz mi wracać do klasy. Czy pozwolę, dowiecie się jutro.
Teraz ozwały się liczne klaskania w ręce, a po chwili cały pensjonat już wiedział, że urządzamy dzień świętego Mikołaja.