Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lecz nie będzie już serc bez obawy,
serc bez lęku...

W świat zdaleka widno
Turkom Niemców ucieczkę bezwstydną.
Pan Zawisza od ołtarza wstawa
i z cichego wychodzi namiotu —
na miecz wsparta jego ręka prawa,
a twarz smutku pełna, nie kłopotu.

Cóż kłopotać się, gdy jedno czeka,
czyj duch nadrósł wgłębizny człowieka...

I poglądał na tych, którzy mali
sami jedni przy nim pozostali;
proste chłopy polskie hen ze Spiża
za starostą swym spiskim przybyłe —
patrzą śmiało, gdy się śmierć przybliża,
patrzą śmiało w otwartą mogiłę...

O maluczcy olbrzymiego ducha!
Oto jeden na ligawce dzwoni,
na ligawce górskiego pastucha,
drugi wsparł się na włóczni i słucha —
cóż w ich duszach? Kędy myśl ich goni?
Cóż w ich duszach?