Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 7.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i ręce, które wagi świata przeważały!
Tam w głuche oceanu zasłućhan łoskoty
winieneś był trąb apel i twych armat grzmoty
i własny głos twój słyszeć, co komendą błyska!
Tam było miejsce twoje, gdzie jako zwaliska
twej sławy: nagie zręby wznoszą się wśród fali —
tam dobrze, że cię cierpieć i umrzeć zagnali,
takiego ci skonania właśnie trzeba było,
ty, coś królom panował i trząsł ziemi bryłą,
abyś znał, czem jest wielkość! Byś poznał, cezarze,
że tego, co ją dźwiga z leży, wielkość karze
i dusi.

O, jak cichym jest ten grób twój w dali!
Ni go kto płacze dzisiaj, ani on się żali —
stoi sam tak olbrzymi, a jako w pustyni
kurhan stracony. Żadnych serc go nie ogrzewa
czułe ciepło, żadna mu dłoń czuła nie czyni
płaszcza z róż, albo z liści laurowego drzewa.
Nic już dziś z nim niełączy nikogo. Sztandary
śpią zamarłe dokoła — lecz wiem! Ale mary
nie opuściły ciebie! One straż przy tobie
trzymają — — tam śpi cesarz w namiocie z granitu!