Ta strona została skorygowana.
W sto lat.
(1912).
Jedzie cesarz umarły, jedzie nocną godziną
poprzez śnieżne zmrożone rozłogi,
jedzie blady, jak skała, dłoń na cugle zdał siną,
a ze źrenic blask strzela złowrogi.
Jedzie cesarz umarły, świecą ogniem mu oczy
jako błędne dwa nocne płomyki;
biały ogier go niesie po śniegowej roztoczy
przez step pusty, samotny i dziki.
Sto lat bije powoli zegar z wieży wieczności —
zmarły cesarz otworzył źrenice,
wstał i konia dosiada i na trupich szlak kości,
na swej armii jedzie popielnicę.
Gwiazdy drogę mu świecą, niema w niebie księżyca,
cesarz jedzie samotny wśród nocy,