Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Płomienna lawa w mojej przetacza się kości
i dnia jednego nie chcę mieć w pamięci, stary,
w którym nie pokonałem, w którym moje bary
nie zadrżały zwycięstwa dreszczem, kędy więcej
jest rozkoszy, niż w dreszczu na piersi dziewczęcej.
Na tom zrodzon, by walczyć. Gdzie oko me sięga,
potwór się za potworem przeciw mnie wylęga,
i wdzięczny-ć jestem, Zewsie, za owe wyrody,
bo gdybym nie miał walczyć, cóżbym robił, młody?
Młodość w walce strawiona, w lesie i w pustyni,
męża słupem bronzowym i półbogiem czyni«.
Gdy tak mówi, aliści z piaszczystej uboczy,
ogonem boki bijąc, lew olbrzymi kroczy,
cień potworny wlekący. Gdy ujrzał człowieka,
stanął, krwawą mu złością wraz oko zacieka,
zjeżył grzywę i z piersi zły pomruk wyrzuci,
jak grzmot z chmury, zajadłej oznajmienie chuci.
I zaśmiała się w szczęściu młoda pieśń herosa,
ruszył naprzód, odważnie natarł na kolosa,
maczugą łeb mu trzaska, a gdy lew pazury
i kły weń wbił, że grube krwi spłynęły sznury,
i gdy od lwiego trupa cały we krwi swojej
szedł znój spłókać i rany obmywać u zdroi
i w spiekłe walką usta czerpać z nich ochłody:
cieszył się, że lwa spotkał i z lwem walczył, młody.