Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ręka pozegna!... Ginem, jako muska,
jak liść zbielały z buka; hań, w bezdroza
wiater poniesie nas — coz jo? Dziś słuzka
śmierzci — kiedysi kwiat — nic... Dzika róza,
zerwana kiejsi hań — — w cichej polanie,
w miesięcnom jasnom noc — — na halnym sianie...

Na tę polanę idź — — jesce hań rosnom
same té kwiaty pod kosodrzewiną;
na tę polanę idź — z wstajęcom wiosnom — —
na tę polanę idź — tam bedzie ino
z nieba mej dusy droga — — a w załosnom
śmierzci godzine twéj patrz za przicyną
Maryji Panny z nieba ci spaść musi
róza do zimnyk ust — od twej Hanusi...«