Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wsunął go do pochwy, posłuszny Atenie.
Zaś ona do gromady bogów w górę żenie,
w olimpijski dom Zeusa, co dzierży egidę.
Wówczas Pelejda wściekły runął na Atrydę:
»Opoju z psa oczyma, a ze sercem łani!
Nigdyś ty się nie ważył z ludem w bój iść, ani
z Achajami zasadzkę jaką czynić śmiałą,
wszystkoć to bowiem strachem przed śmiercią śmierdziało!
Dużoć lepiej w szerokiej oboźnej kolebie
łup takiemu wydzierać, co wierzgnie na ciebie!
Królu nikczemnych, co ssiesz własnego nędzarza,
ostatni raz bezkarnie broić ci się dziś zdarza!
Lecz mówię ci i stwierdzam to przysięgą świętą,
na to berło, z którego korę oberżnięto
twardą stalą śród lasu i więcej już świeżą
zielenią nie porośnie, a które dziś dzierżą
prawo pełniący, dani od Zeusa za sędzię
Achaje — a ta klątwa niech ci świętą będzie;
gdy Achilles nie stanie, próżno ty się potem
gryźć oń będziesz, chociażby Hektor tu pokotem
walił trupy, i serce ci w pół żal przekraje,
żeś nie uczcił pierwszego pomiędzy Achaje!«
Rzekł i złotemi gwoźdźmi laskę o ziem kutą
grzmotnąwszy siadł. Stawiał się jeszcze z wielką butą
Atryda, lecz się do nich naówczas ozowie