Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Otóż nad nami gwiazd tysiące,
każda do okna z darem puka,
bogactwa płynie tok niezmierny:
ból — człowiekowi zawsze wierny
i pustki mroki szeleszczące...
Znam, znam ten szelest!...
Dookoła
okrąg postaci — — białe mary,
kaptur spuszczony kryje czoła — —
to są wysłańcy z gwiazd z darami...
Ah! Wiedzą, jakie niosą dary,
co rozścielają poprzed nami!...
I to jest wszystko... Niech się zrywa
kto chce i jak z jarmarcznej budy
gladyator: siły głosi cudy;
niech rzeczywista mgła opływa
wyniosłe głowy wielkiej myśli:
święty Sebastyan, czy Scaevola
w tej chwili byli niezawiśli
od bólu, gdy ich cała wola
była stężona do boleści.
Dość... Po co słowa te bez treści,
posępny pacierz nocnej ciszy,
który las tylko ciemny słyszy,
choć się w nim ludzkie serce mieści.