Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszystko to, po czem jest w żałobie,
oby twych krwią się stało żył — —
gorzki zawodu i zwątpienia
trujący uśmiech z twoich ócz
niech się tryumfem wypromienia — —
ty mój zgubiony odnajdź klucz...

I ojca twego, co milczący
u nóg by twoich siedzieć chciał
i słuchać, jak ty, anioł grzmiący,
słowem twem wierchy zginasz skał:
ty nie potępiaj, że tak mało,
tak mało zdołał zrobić sam — —
nie żyłem próżno, umrę z chwałą,
że ciebie, o mój synku, mam...

Już słyszę pieśń twą — wiatr, co leci
przez morza, kraje, świata zew — —
słowo nabrzmiałe krwią stuleci,
zwiastuna rannej zorzy śpiew;
w twej pieśni ból i radość świata
i mądrość jego, czyn i sny:
wszystko się w jeden akord splata
i tym poetą jesteś ty!...

Ty jesteś tym poetą, który
śnił mi się, gdym był młody ptak — —