Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Twa pierś zawsze nad wody bezbrzeżą się bieli,
moja myśl zawsze wisi nad bezdnią martwoty...
Jednak mnie coś do ciebie rwie, o wichrolotny!
Widzę tę wyspę kędyś od wszechziem odbitą,
kędy ty suszyć pióra usiadasz samotny,
gdzie pierś twa tylko oczom Boga jest odkrytą.
Gdybyś ty moje oczy choć na jedną chwilę
odniósł gdzieś o mil tyle i o godzin tyle
od ziemi... Oczy moje, bo dusza człowieka
każda ma własną wyspę swą Świętej Heleny,
zkąd patrzy w przeszłość swoją, a dnia jutra czeka
myśląc, że jutro głosem zaśpiewa Syreny,
a to jutro, jak wczoraj, tak jak pies zaszczeka...
Lecz dosyć! Wszystko w duszach jest smutkiem przeżarte,
a ze smutku nie kowa się młota, ni spisy —
nieszczęsny, kto odwraca wstecz po karcie kartę
życia i nic nie znajdzie w nich tylko napisy:
»Marność nad marnościami i wszystko jest marność!«
Wszystko — tylko nie ducha i nie krwi ofiarność!
I dumna wzgarda ludzkich spraw temu do rdzenia
nie wsiąkła, który chowa cześć dla poświęcenia.
Czyn osobisty czczy jest i za Styksu fale
Achilles zszedł w błyszczącej, Hektor w świętej chwale.
Gdy się samotnie siedzi, jak klucze żórawi