Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na tej pustyni my, nędzne pielgrzymy,
Grzęznący w piaskach, głodni i spragnieni
O kroplę wody, kęs chleba walczymy — —
Giniem, lub trupy wkoło siebie ścielem;
Cios chytry twarzy już nam nie rumieni,
Łez czasu niema lać nad przyjacielem —
Walka o życie!...

Któż młody nie drży przed tem, co dziś czeka?
Chyba ten, który zatarł w swojej duszy
Znamię szlachetnej godności człowieka
I skroń ustroił nikczemności godły:
Temu zwycięztwo!... Tak na roli głuszy
Niewypleniony chwast brzydki i podły
Kwiaty szlachetne...

O! gdybym wrócić mógł, gdzie Tatr granity
W koronie srebrnych lodów stoją lśniące!...
Świat ludzki z ułud przedemną odkryty
Zda mi się kołem nieszczęść i podłości...
Tam, gdzie nikomu nie przyświeca słońce,
W górskiem pustkowiu, choć bezduszne gości,
Tam czyste piękno...

Za niem to — często dotknięty boleśnie —
Ślę myśl ku ziemi tatrzańskiej dalekiej:
Niech chociaż chwilę zapomni tam we śnie