Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A pnąc się myślał: »Jakom żyw
o palmie-m Alp nie słyszał wcale!
Co też to może być za dziw
i kędy rośnie? Albom w szale
i dałem dyabłu gwizdnąć w słuch,
albo mię dobry zwodzi duch,
aby mi jakieś odkryć cuda...
Pnijmy się — może się i uda...«

Dlaczego piął się — nie wie sam —
moc jakaś pcha go ponad siebie;
ze złamu dźwiga się na złam,
lodem się wślizga, w śniegu grzebie —
i coraz wyżej, wyżej, wzwyż,
aż w wiecznych wstąpił okrąg cisz
i uznojoną wtopił głowę
w zachodu łuny purpurowe.

Tam nic wokoło niemiał już,
tylko na skale uczepiony,
jak ów pomurnik, ptaszę zórz,
wiecznie u szczytów: śnieg czerwony
i ponad głową lity lód,
zkąd przeraźliwy wionął chłód,
i niebios kopuła bez końca,
przejrzysta, czysta, cicha, lśniąca...