Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

samotnym ludziom pieśni dzwoń,
gdy rozmyślają o zachodzie.
Ich żal i smutek w śpiewie twym,
jako w głębokiej strumień fali,
niech się rozpływa. Śpiewaj im,
a oni będą cię kochali...
Lecz on rzekł: nie daj mnie!...

Więc cię daruję, kędy młódź
długie po nocy wiedzie mowy;
w sercach im bohaterstwo budź,
po wieniec sięgać ucz laurowy.
Rycerskie młodym pieśni piej!
Szeroka, młoda pierś olbrzyma
niech wznosi się od pieśni twej,
jak żagiel się od wichru wzdyma!...
Lecz on rzekł: nie daj mnie!...

Idź więc, gdzie w ciemnych lochach gniew,
bunt, krzywda, wściekłość ściska pięści,
a twój złocisty jasny śpiew
jak młot żelazny niech zachrzęści!
Jak klątwa, jak zawziętość sycz
i nad okropnym przewódź chórem!
Płomienie w krwawą przelej dzicz — —
bądź zemsty strasznym trubadurem!...
Lecz on rzekł: nie daj mnie!...