Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



II.

Czarodziejskie łabędzie z ognia, widne mnie-li
jednemu, mnie-li śpiewne — — a ich głos: to dzika
fletów w szalonym wichrze tańczących muzyka...
Ja jeden je tam widzę — w błękitu topieli...

Unoszą się na skrzydłach, jak grzmotu anieli —
ich pieśń drżeniem świat cały dokoła przenika —
lecz ich sznur leci w pomrok, odlatuje, znika —
jak spojrzeć: świat w śniegowej niebieskiej zaścieli.

Czarodziejskie łabędzie z ognia — krótkotrwała
igraszka smutnej myśli: ciężkiej, ołowianej
chmury przeblask słoneczny.. Dusza się wyrwała

w swój dawny ogród widzeń, dawno zapomniany — —
i sonetu melodya znowu mi zagrała
i spojrzałem na kopce życia — — czy kurhany...