Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



Pierzchły miliony lat... Ze zwisłą głową
człowiek, wsłuchany w oceanu głuszę,
patrzy na wielką tę głąb bezbytową,

a mrok i smutek owłada mu duszę — —
nad nim milczenie niebiosów straszliwe
i tylko balsam śmierci na katusze.

Apokalipsy koń, rozwiawszy grzywę,
niosąc na grzbiecie Niewytłómaczone,
Dziwne i Straszne: gna przez jego niwę.

Jako się słońce jawi przez zasłonę
kurniawy śnieżnej, nakształt kuli bladej,
zaledwo widne, drżące i zaćmione;

jak z głębi dolin słychać szum kaskady,
co się ku szczytom ledwo głośny wspina,
na nikłych szmerów rozbity mirjady: