Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



I nieraz ciebiem widział, gdyś nad zwały skalne
niósł chmury niebotyczne, wielkie, tryumfalne,
chmury, co się piętrzyły, gdzie wzrok nie dolata,
zaciemniające cały widnookrąg świata,
potężne, śćmiewające olbrzymie kontury
skał, a takim rozmachem bijące do góry,
że się zdawało, niebo zasłonią na wieki!...
I znowum ciebie widział, jakeś sam, daleki,
unosił się na skrzydłach, jak orzeł w przestrzeni,
nad przepaściami spadów, nad morzem kamieni,
dumny i zakochany w wierchach wiecznie sennych,
nieruchomych, ogromnych, niemym głosem brzmiennych,
jaki w niekołysanych jest mosiężnych dzwonach.
Widziałem cię, gdyś błądził po skalnych koronach,
i miłosne ramiona wokoło granitu
owijał, rozbujały, szeroki, królewski,
wszystkiemu, oprócz słońca i gwiazd śród błękitu,
obcy i niedostępny, samotnik niebieski,
cichy pasterz kóz skalnych i orli towarzysz...

O wietrze! kiedy lecisz tam, o czem ty marzysz?!...