Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

który przepada w przestrzeń głuchą...
Chodzi i błąka się po lesie —
wszędy swój uśmiech z sobą niesie,
na ustach krasny ma rumieniec,
z oczu światłością świeci złotą,
czoło ma strojne w kwiatów wieniec,
co się z włosami w jedno plotą.
Idzie spokojnie w leśną ciszę —
zaczarowane serce boru
w senny, spokojny rytm kołysze
pod pierwszą gwiazdę przedwieczoru...

Na Anioł Pański biją dzwony,
niech będzie Marya pozdrowiona,
niech będzie Chrystus pozdrowiony;
na Anioł Pański biją dzwony,
w bezdeni kędyś głos ich kona.

Idzie samotna dusza borem,
idzie za swoją myślą głuchą;
za nią niewidnym tajnym chórem
leśne się wleką Osmętnice
i myśl jej swoją szepcą w ucho...

Już gwiazdy wschodzą światłolice,
te, które złoty róż promieni,