Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy stracę pamięć: wtedy mogę być szczęśliwy.
Lecz jest to abdykacya Ducha — który przecież
Jest we mnie czemś najwyższem — zaprzeczenie Myśli,
Najszlachetniejszej cząstce mojego istnienia — —
Gdyby wznieść się tak Myślą, ażby ponad wszystkiem
Zawisnąć, niedostępnym niczemu, co ziemskie...
Być czystą myślą... Przebóg! Co za widmo wstało
Z czarnej czeluści skalnej?! Okiem jak sztyletem
Przebija mnie i krew mi swym uśmiechem ścina,
Swym okropnym uśmiechem!... Ktoś ty jest?!...
............
Ironia...
............
Znam cię, o znam cię, widmo! Ty z pierwszym promieniem
Słońca przychodzisz rano, w południowym dzwonie
Ty dźwięczysz ponademną, ty o zmroku we mgłach
Wieczornych nad mą głową zawisasz w przestworze,
Ty z nocnych cieniów i z gwiazd wychylasz się ku mnie.
Znam cię!... Niegdyś alpejski ów samotnik, władca
Duchów elementarnych, słyszał ponad sobą
Rzuconą klątwę życia za zbrodnię spełnioną,
Lecz jakaż moja zbrodnia? Jedna chyba tylko:
Wątpienie... Tak zaiste, pierwszym fundamentem,