Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szalony wybiegł w pole Faun,
Gdzie Nimfy wiodły skoczny tan,
Barwisty zerwał z głowy wian
I cisnął, aż się rozsuł w strzęp
Kwiat wytargany z wodnych kęp.
A z pod skrzydlatych, białych stóp,
Złotego pyłu wznosząc słup,
O ciałach z świeżą wonią bzów,
Nimf smukłoudych krzyczał huf:
»Szalony Faun! Szalony Faun!«
I tysiąc kwiatów z szybkich rąk
Padło na bożka, który stał
Bronzowy wśród różowych ciał,
Jak rudy szczaw wśród lilij z łąk.
»Pójdź! — tak krzyczały — Boski szał
Z pachnących naszych bije ciał!
Niech żyje bóg, co winnych gron
Jasny nam w usta wciska plon!
Niech żyje Pan, którego flet
Pasterza śniady widzi grzbiet,
A gdy ucieka, głośny śmiech
Bożka go ściga grzmotem ech,