Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I co ci miało zdawać się Pięknością,
Staje się brzydkiem i wstrętnem.

W własnej istocie twej od urodzenia
Źródło mojego istnienia.
Bez żadnej winy, ni za jaką karą,
Stałeś się moim łupem i ofiarą.
Niewinnie cierpisz, z Tajemniczej Woli,
Z Woli, co rządzi losami człowieka;
Wiesz, że cię z rąk mych śmierć kiedyś wyzwoli,
Lecz nie wiesz, co za nią czeka?

Tak nawet z twojej godziny śmiertelnej
Mój śmiech wyziera piekielny.
Jak zwierzę, węża czarowane wzrokiem,
Nie możesz skryć się przed moim widokiem;
Na duszy twojej leżę ciężkim głazem,
Jak sztylet, szpon mój w sercu ciebie boli:
Bezskrzydłym ptakiem i skrzydlatym płazem
Z mojej nazywasz się woli.

I sam dla siebie jesteś pośmiewiskiem,
Losów już będąc igrzyskiem.
Najsroższą męką, jaka cię nawiedza,
Jest twa świadomość, twoja samowiedza.