Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zakryła słońce...
Rozpierzchnięta tłuszcza
Patrzy zdaleka, zgrozą oniemiała,
Jako bawolic stado, gdy z bawołem
Lew się w kurz zarył, padłszy z nim pospołem.
Czarny kłąb prochu wzroku nie przepuszcza —
Wreszcie przejrzeli... O piekielne dzieło!
Pośród strzaskanych, krwią oblanych słupów:
Strasznych, zmiażdżonych trzy tysiące trupów!
Ciał trzy tysiące!... Już nie słychać jęków,
Pod hurmą gruzów wszystko już zginęło —
Milczenie śmierci, straszniejsze od szczęków,
Wojennej wrzawy i topielców wycia,
Weszło na zwały...
A on tam, bez życia,
Ostatkiem swojej zgruchotanej twarzy
Niebu się śmieje, błogosławi Pana!
Och! Najstraszliwszy z śmiertelnych grabarzy,
Straszny, jak pomór!... Zemsta dokonana...
Samsonie! Zemsty dokonane dzieło!
Niech wielbi Boga twa krew, co się niebu
Z śród gruzów jeszcze dymi, jak ofiara.
O dym dziękczynny! Takiego pogrzebu
Nikt jeszcze nie miał — ani taka kara
Była słyszaną...