Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marzyłem, rwałem się w niebios przestrzenie,
Jak Bóg z nadbytu chciałem spojrzeć na dół;
Niosło mię dziwne, szalone marzenie
Hen, gdzieś w bezmiary, poza ziemski padół;
U ramion skrzydła szumieć mi się zdały —
Leciałem w przestrzeń, silny i zuchwały.

Duchem wzniesiony ponad ziemskie żądze,
A nawet pełny dla nich urągania,
Jak Demon z ognia, w myślach moich błądzę
Między olbrzymie wichry i błyskania —
I niema wyżyn dla zakręgów moich...
A oto jestem znowu — u stóp twoich.

Jedna noc cicha, jedna gwiazda blada,
Jeden szum wiatru na gałązce smreka,
Jedna obłoków na górach kaskada,
Jedna myśl, skądsiś lecąca z daleka,
Jedno zabicie serca w piersiach moich —
I oto jestem znowu u stóp twoich.

I znów o tobie tak, jak chłopiec marzę,
Ja, co za sobą mam połowę życia,