Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezje Ser. 8.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że runęły, jak trupy... Lub jakiś daleki
meteor rozpędzony, czy gwiazda szalona
zwaliła je złotego pomiotem ogona.

Tu się me oczy więżą, w tej martwej nawale
konarów i gałęzi; tu me uszy toną
w głębię ciszy tej plątwy igłowej zieloną
i w tej się podłej mocy myśl topi i chwale.

Życie — — oto są ptaki, oto kwiaty wiosny — —
życie — — oto jest podmuch z południa miłosny — —
życie — — oto pulsuje już krew ziemi, woda,
wyzwolona z pod lodu — — oto wstaje młoda,
wiekuiście odrodna jaśń, świt czasu jary —
ale mi więżą oczy zwalone konary,
owe, owe trzy drzewa, powalone społem — —
i pod tym jestem, który mnie począł, aniołem,
a wcale mi radości nie był widmem złotem,
lecz przez duch dziecka smutku przetoczył się grzmotem
i żałoby, co harfą nie będąc eolską,
pieśń z siebie urodziła, jak mgławicę polską
i smętnię polskich niw...