Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezje Ser. 8.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozdrowię go od duszy — —
na duszę moją zimny śnieg
płatami grudnia prószy...

W zimowy kiedy słońca mrok
nieznanej mi krainy
gdy muśnie brzeg okrętu bok:
wzrok wzniosę w błękit siny,
bladoliljowych wiotkich brzóz
zobaczę przędzę zwiewną,
jak duszy mej malowny mróz,
zagasłem światłem śpiewną.

Lub we wiosenny jasny dzień,
gdy zorza rano wstała,
schyli się cicho w wodny cień
jabłoni gałąź biała — —
nie pomnę wówczas, czemem był,
co poza sobą święcę,
lecz sen piękności będę śnił,
nic nie chwytając w ręce.

Święta jest ręka, która miecz
i róg wojenny imie,
lecz mnie już trzeba płynąć precz
na wody mórz olbrzymie...
Północnych wojów groźny huf
w zdobywcze statki wsiada — —
mieczu żelazny, bywaj zdrów,
i twardy cios, co spada!

Bywaj mi zdrowa, zbrojo ma,
żelazna twarda zbrojo,
i płomień, który w kuźni drga.
gdy tarcze miedzią poją;