Nie chcę już czuć strumieni,
co serce wskroś przechodzą
i czucia, jak lwy szarpiące,
święte-przeklęte płodzą!
Klątwa tym trudom cichym,
któremi dusza się trudzi,
tym pracom cichym, codziennym,
których nikt nie zna z ludzi!
Klątwa tym rankom szarym,
gdy się znów życie spostrzega,
jak ono, jak tygrys sczajony,
za progiem snu przylega!
Klątwa tej naszej doli,
co wszystko łamie i paczy
i rzuca w oczy krwawiące:
że wszystko być winno inaczej!
Klątwa własnemu istnieniu,
klątwa własnemu pojęciu,
pracy i stratom i zyskom,
duszy i duszy napięciu!
Klątwa własnemu sercu,
mózgowi, krwi, wnętrznościom,
klątwa zadumom, wątpieniom
i wszystkich pragnień czczościom!
Klątwa tej stałej męczarni,
co nasze głowy dręczy,
klątwa, po trzykroć klątwa
obłędnych błądzeń obręczy!...
............
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezje Ser. 8.djvu/29
Ta strona została przepisana.