Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezje Ser. 8.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez krwi pożogę
nie kupię Słowa — — w targ krwi!...

Jak zwierz
patrzy — — wzrokiem przebija — —
u serca żmija,
nade mną olbrzym-kir — —
orłów skwir! — —
chorągwi wiew! — — —

Na rozpalone blachy postawiłem stopę,
w rękach toczę płonące kule ołowiane,
żar głowni pryska mi w brew,
w ustach gorzącą ropę
mam — — oto są wagi dane:
waż! — — — Ja sam,
sam ważyć mam...

Jestem silny,
miecz mój ostrzony — —
bym nieomylny
był...
Czarne zasłony
na oczach — — i żadna dłoń
nie zdziera i wkoło nikt,
tylko ów olbrzym-kir, co słoni Blask — —
z podziemnych szycht
dym — — pode mną toń — —
skały, stawione w grzędę,
i orlich skrzydeł trzask — — —

Orły lecą — — —
O słońce!
Gdy konać będę,
ukaż mi orły lecące!...