Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęścia. Jeżeli to raz na zawsze zagrodzone — po cóż żyć? A jednak mnie nie wolno chcieć umrzeć, nie wolno ze względu na Marynię.
Co tu zrobić? Jaką drogę obrać, aby tej kobiecie choć trochę słońca na ziemi przywrócić i aby samemu sobie nie wyrzucać zbrodni obrażenia najnędzniejszych? Co tu zrobić?...
Pociąg leci i huczy, a ten monotonny huk i ten szalony bieg ma w sobie coś straszliwie tragicznego. Wszystko naokoło tak pędzi z tym głuchym hukiem. Trwanie jest fikcyą. Wszystko przelata jak sen, a w tym śnie jest tyle bólu, tyle łez wypłakanych i niewypłakanych...
Co jednak zrobić?
Ah! wiem!
Losie, Losie! Wyzywam Cię! Czy nie masz już więcej strzał w kołczanie? Bo jeżeli to przetrwam, to potrafię, tego dokonam i przeniosę: zaiste niema już na świecie nic, przed czem bym zadrżał, coby mię zranić, albo zabić mogło. Ale to jest jedyna droga...


∗             ∗