Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mia miłość, albo jakaś olbrzymia nienawiść... Ale we mnie niema nic, tylko nieludzkie, potworne, śmiertelne przygnębienie. Anioł śmierci powiał nademną skrzydłem — skończyłem się. Śmieszna i głupia jest myśl, że kobieta jest nieszczęściem, że miłość jest złem z zasady; ja sam byłem kiedyś blizki tej myśli; ale odkąd spotkałem Marynię, myślę jedno, że jeżeli powstała idea aniołów w niebie, to dlatego, że na ziemi są kobiety. Czy może być coś czystszego, coś szlachetniejszego, coś piękniejszego, niż dusza tej kobiety? Owszem, jestem przekonany, wierzę w to, że nic na świecie nie może być takiem zbawieniem, jak miłość — cóż, kiedy z nią dzieje się to, co z ideałem Chrystusa: dobre obraca się w złe. Tak życie niesie...
Jest to okropnie smutne i demoralizujące, powiedzieć sobie: ja już nigdy nie będę szczęśliwy. Stanąć tak wprost, w twarz życiu, w twarz swojej przyszłości i mówić w sobie: cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie, wiem, że nigdy już nie będę szczęśliwy. Nie żyje się dlatego, aby jeść i pić; w życiu, wszystkiemi sposobami, wszystkiemi drogami szuka się