Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ojcu pieniądze na wódkę, wszyscy o tem wiedzieli i on ją nieraz bił. Dziś ją też zaczął bić, a że katował bardzo, stolarzowa zaczęła ją bronić. Więc on, w tej wielkiej złości, jak porwie siekierę, obuchem żonę zdzielił w ciemię i zabił. Już go wzięli. Niech jaśnie pan nie chodzi, tam masa hołoty i policyi i trup stolarzowej. Niestara kobieta była, nie miała czterdziestu lat. Potrzebne też to właśnie dziś, po jubileuszu jaśnie pana...
Stary poeta powrócił do siebie.
— Czy rozebrać jaśnie pana?
— Nie, odejdź. Chcę sam zostać.
Lokaj wyszedł.


∗             ∗

Usiadłszy na fotelu, jak pierwej, zaczął znów patrzeć w ogień na kominku. Pół wieku pracy... majątek... honory... zaszczyty... Przypomniały mu się słowa jednego z mówców, który na cześć jego przemawiał: czcigodny jubilat i laureat pół wieku pracował z najwyższem poświęceniem i zaparciem się siebie dla społeczeństwa...
Przed dwiema godzinami może słowa te głaskały mile próżność i ambicyę starca, a teraz, przypomniawszy je sobie, prawie krzyknął: to nieprawda! to kłamstwo! Pracowałem tylko dla