Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jutro.
Westchnęła dziewczyna, a on ją w pół ujął i szepnął:
— We was świat!...
Rozejść się trzeba było. Potem dziewczęta zawołała matka do izby. Wzięły się, jak zwykle, do przędzenia płótna i za matką poczęły śpiewać gościom, a Andryś grał na harmonii. Długo w noc słuchali myśliwcy, poopierawszy głowę na rękach, pieśni: o młodzieńcu, co się pytał matki:

pani matko, gdze je wasa cera
priszoł som ju nadszciwić?[1]

A gdy się dowiedział, że umarła, że leży w szczerem polu w hroboweńku, poszedł nad grób i wołał:

Wstań naninka z teho hroboweńka,
a podaj mi rucziczku —
tri roczki minuli jak som cie niewidzal,
chcę sa z tobą pocieszyć...

A gdy niewstała, gdy mu powiedziała »wec som całkom zemdlena«, oczy ziemia zasypała i usta, tak się żalił:

  1. odwiedzić (po słowacku).