Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sieniawskiego nie rzekła, bo się wstydziła; i o swej miłości do Kostki nie powiedziała Herburtówna. Czemu w Tatry z klasztoru uszła, nikt jej nie badał. Była.
Tylko kiedy się Maryna dowiedziała, że Sieniawski równocześnie, gdy ją bałamucił, inną zamyślał poślubić, krzyknęła: loter! — i Beata na wiadomość, że zalecał się do Maryny w czasie konkurów do jej ręki: o łotr! — szepnęła przez zęby.
Wysłuchał opowiadania dziewczyn Sobek i gdy w czas jakiś ponownie zjawił się ten sam kramarz Tomek, przynosząc przyobiecane Marynie korale do wyboru, choćby tylko na pokaz, Sobek na noc go zatrzymał, z pomocą Maryny gębę w nocy mu zakneblowawszy ręce i nogi mu związał i cicho do lasu nieopodal do lochu Płazy wyniósł, gdzie, przytknąwszy mu nóż kończysty do serca, gębę odetkał i rozkazał:
— Gadoj, co wiés!
— Co mam gadać? — jęknął śmiertelnie przelękniony Tomek.
— Co wiés! Jo poznom prowde!
I nóż lekko przycisnął.
— Prowdziwyś kramorz?
— Nie — szepnął, trzęsąc się, Tomek.
— Wtoś jest? Jo prowde poznom!
— Sługa...
— Cyj?