Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten i ów zaś to kobza skórzana, to piszczałka z wierzbowego drzewa, to fujera, lub trombita długa niezmiernie, czasem na półtora chłopa, rozszerzona u wylotu; tę osobliwie wolarze miewać lubili. Chłopy same rosłe, smukłe, gdzie niegdzie olbrzym dwie stopy nad sążeń, to znowu chłop, jak pniak, zebrany w sobie, krótki, a z plecami jak ława. Na ramionach serdaki, guńki białe krótkie, nijako nie wyszywane; ten i ów kożuch na plecy odział.
Przy juhasach młode chłopcy, gońcy, czyli honielnicy, uczniowie na juhasów.
Zaś pasterki miały koszule białe, cyfrowane czerwoną lub czarną grubą nicią na ramionach, spódnice ciemne, wytłaczane w białe kropki, zapaski różowe; nogi w kierpcach tylko nie rzemieniami, ale czarnemi grubemi wełnianemi sznurami, nawłokami, owite, na ramionach chustki, zapaski, stare guńki ojcowe, stare kożuchy macyne. Mało która piechotą, ale okrakiem na koniu na drewnianem siodle, na niem przewieszone obońki, garnki, skopce, rajtoki, worki z mąką. Tu znowu koń objuczony kotłami żelaznemi do gotowania strawy, sprzętem juhaskim, przyodziewą męską, dziewiecką, zapasami we workach. Przytroczona do siodła tu i owdzie rąbanica krótka z szerokim obuchem, wygodniejsza od ciupagi do domowej roboty. Dziewki, co pieszo szły, na długim lejcu konie trzymały.
Ruch był. Juhasi oganiali owce do kierdela, a raz po raz który z radości, że już w hale idzie, pokrzyknął, gwizdnął, lub ciupagę zberczącą mosiądzem wysoko ponad głowę rzucił, że zawarczała młyńcem w powietrzu i w rękę mu z brzękotem spadła.
Stał baca, Sobek, Topór, od Jasiców Toporów, Janów wnuk, Marynin brat, jak buk pomiędzy gromadą. Ruszać już trzeba było, bo słońce wychodziło coraz wyżej.
Wzrostu nie był nadludzkiego, jak kilku olbrzymów, ale imponująco głową ogół przenosił, barków potężnych,