Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wali, rozkazał Janosik babom odstąpić i do domów powrócić. Z płaczem, ale i radością, że zdobyć bogaty kraj idą, kobiety chłopów żegnały i gromadą zawodząc do domów poszły. Wysoko brzmiało po lesie: Janosik, Janosik, twoje biłe ruce...
Drogą żelazną, górniczą, pomiędzy olbrzymi stary las kroczył pochód ku źródłu w dwie strony płynącemu, ku wodzie tajemniczo z pod skały wytryskającej, pod straszny ów zapadły w turnie żleb, kędy woda w ulewy męty przelewała przez głazy, gdzie smoki, strachy i dziwotwory mieszkały i gdzie nikt bez zgrozy i niepokoju nie wstąpił na ślizgie kamienie popod wilgotne prostopadłe ściany wapienne.
— Tam — mówił Sablik — Mnich mieszka. Kiedy powódź ma być, wychodzi z kagańcem w ręce, tam on dziewczęta porywa, pasterki, abo te co na jagody idą. Tam zginęła Salka Pakuscarzowa z Miętustwa, Kasia od Komperdy z Czarnego Dunajca. I dziwożony tam siadają i smoki okrutne, poczwary straszne, z trzema głowami, jedna barania, druga wilcza, a trzecia człowiecza, albo sowy. Ciało ma wilcze z rybiemi skrzelami. Z jam wyzierają, a kogo chycą, to ich. Ani sie niedźwiedź nie wybroni. Był śmiały polować Marduła. Byka kiedy za jeden róg dopadł, to na ziem ich prasnął. Na niedźwiedzie hadzał z procą, a kiedy ubił, to sam na plecach do wsi przyniósł. Bywają niedźwiedzie, co i do dziewieńciu centnarów ważą. Haj!
Razu jednego stracił się mu niedźwiedź, co przed nim uciekał. Przez przełęczkę z Hohołowskiej Doliny. Ale jemu ta niedźwiedź pilno nie uciókł. Noc była ciemna. Marduła był chłop śmiały, ale nie mógł za nim iść po ciemku. Złożył watrę na płasience na kraju i siadł. Co się działo, to niewypowiedziane rzeczy. Całą noc barany beczały, wilki wyły, sowy hukały, a i głosy ludzkie słychać było. Coś