Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław czyli Obraz ludu nadwiślańskiego.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lud nasz oświeca jak promienie słońca;
Wszystko już nasze — nasze to siedlisko —
Chata Wiesława, także bardzo blisko!

(Halina coraz bardziej zainteresowana przypatrywaniem się okolicy).

Ale cóż ciebie tak bardzo zachwyca,
Czy ci tak miła nasza okolica?

Halina
(przypominając sobie).

Ten zdrój, ten wzgórek, obraz, ta brzezina!

(Z wybuchem rozrzewnienia padając na kolana)

O wielki Boże!... toć moja rodzina!
Gdzie matka moja? matka moja droga?
O mówcie, mówcie, proszę was na Boga!
Jeżeli w grobie, na grób jej pójść muszę,
Stęsknioną ku niej niech wypłaczę duszę!..

(powstawszy).

Tam się bawiłam, tam zbierała kwiatki,
Tum się modliła do Najświętszej matki,
Na tym kurhanku, splatałam bławatki....
Ale nie widzę rodzicielskiej chatki,
Bo tutaj wszystko nie tak jak bywało,
Jak mi w pamięci nieraz się zjawiało.

Jan.

Bóg, drogie dziecię, co ciebie ratował,
I twych rodziców przy życiu zachował,