Strona:Karolina Szaniawska - Wszystko dla nich.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   14   —

No to chyba tylko żeby mamie głowę rozkołatać krzykiem, i jeść dwadzieścia razy do wieczora.
Przyzwyczajony rozmawiać z nią na migi, Adaś pociągnął starą do pokoju.
Wyrywając się ze złością, poszła jednak ku drzwiom.
— Chryste Jezu! Krzyknęła zaraz w progu, toć to pani umarła!.
Zaczęła szlochać, i głośno zawodząc biegła do sąsiadów.
Dzieci zdumione i wylękłe, odsunęły się od matki.
W samo południe przyjechał Henryk. — Co za straszne przywitanie! Zostawił ją w domu zdrową, wesołą, pełną energii i wiary w przyszłość, wraca po tygodniu, i zastaje tylko martwe zwłoki.
Jakże rozpaczał i narzekał — ciężko było słuchać. Tak dobra, kochająca, poczciwa, najtroskliwsza z matek, najwierniejsza z żon...
— Ach! powtarzał przejmującym głosem, jakże ciężko Bóg mnie zasmucił, jak strasznie dotknął biedne sieroty!..
Rwąc włosy z głowy, dopytywał o najdrobniejsze szczegóły dni ubiegłych, lecz głucha sługa nie wiele go mogła objaśnić w tym względzie.
— Ot, mówiła zwykłym gderliwym tonem, którego pozbyć się nie umiała, nawet w chwilach największej czułości, pani była smutną, miała oczy czerwone, ale to już tak zwykle. Jak dawno tu jestem, nigdy inną nie bywała — nie wiem, czego już tam tyle płakać i płakać, co to i Bogu się sprzeciwia i zdrowiu szkodzi. Co ma być, to będzie. — Moja matka Panie świeć nad jej duszą... I rozgadała się o matce, a Henryk słuchał nie rozumiejąc ani słowa.
Ubrano umarłą, zapalono światła, dzieci przyglądały się ciekawie. Niezwykły ruch panujący w domu bawił je i zajmował. Jeden tylko Adaś płakał kryjąc się po kątach, znać że choć w części rozumiał nieszczęście jakie go spotkało. Gucio patrzył zdumionemi oczyma, nie mając odwagi zbliżyć się do zmarłej.
— Taka zimna — mówił — ja się boję.
Ucieszony widokiem tylu świec, mały Józio biegał wołając wesoło.
— Mama śpi — mama!