Strona:Karolina Szaniawska - Wszystko dla nich.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   20   —

Gucio był szczęśliwy, Józio nazywał ją mamą, całując ją po rękach za każdym cukierkiem lub nową zabawką.
Adaś nie wychodził prawie ze swego pokoju, chyba tylko wtenczas gdy wybrali się na spacer. Zaczął ósmy rok życia i przysposabiano go do wstępnej klasy. Ojciec umówił korepetytora i nauczyciela muzyki — blademu malcowi dano do rąk skrzypce.
Pokochał je, bo mu się zdawało że śpiewają i płaczą, a on potrzebował się wypłakać na swoją dolę.
Wątły i mizerny zawsze, teraz miał twarz prawie przezroczystą; stary lekarz wezwany do pięknej pani, rzekł zdziwiony niezwykłą jego powierzchownością:
— To natura bardzo, bardzo nerwowa. — Należy go oszczędzać.
— Oszczędzać! — zawołała chora — któż mu co złego robi? A w takim razie nawet dałby on sobie radę!
Na wszelkie zapytania ojca, Adam powtarzał całując jego ręce.
— Jestem zdrów, nic mnie nie boli.
On tylko tęsknił.
Pomimo wszelkich wygód, jakiemi go teraz ojciec otaczał, zamiast się wzmocnić i zyskać na zdrowiu, marniał i sechł z każdym dniem prawie. Gdy siedział pochylony nad książką powtarzając zadane lekcye, zdawało się że to nie dziecię lecz starzec.
Wątła roślina, której brakło soków pożywnych, gdy ją na grunt obcy przesadzono, oderwana gałązka, liść podmuchem wiatru rzucony od swych braci daleko...
Pewnego poranku wypędzono Gucia i Józia z pokoju przybranej matki. Jakaś obca pani kazała im wyjść, mówiąc że mama chora.
Uciekli z płaczem w objęcia starszego brata, bo nawet tatko nie stanął w ich obronie. Wszak powinien był wyrzucić tę obcą, nieznajomą panią, — wypędzić ją za drzwi, a jednak nie uczynił tego. Blady i smutny chodził po pokoju, od czasu do czasu spoglądając na mamę, która uśmiechała się do niego.
Adaś uściskał malców, obiecując, że gdy skończy się uczyć, pobawi się z niemi, a tymczasem dał im do obejrzenia śliczną książkę z kolorowemi obrazkami.