Strona:Karolina Szaniawska - Ostatni wtorek.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   12   —

niegdyś błyszczące i ognia pełne, zapaliły one iskrę miłości w niejednem sercu... zaciśnięte usta jaśniały barwą karminu, czoło gładkie było i jak marmur białe, twarz rumiana... Dziś wszystko inaczej, a jednak patrzymy z niekłamaną przyjemnością na jej pomarszczone oblicze, spokojne jak powierzchnia jeziora, pogodne niby cichy dzień majowy. Bo jakżeż niema być spokojną nasza staruszka, — pierwszy to dzień, w którym czuje się zdrowszą i silniejszą, bo nawet kaszel wierny towarzysz od lat dwudziestu kilku dziwnie złagodniał od samego rana. — Dźwięki tanecznej muzyki dolatujące ją, ukołysały ją przyjemnie i spiąc śniła na jawie... Ujrzała sie w dawnem otoczeniu, wcale niepodobnem do warunków w jakich obecnie się znajduje. Córki dwie dorodne, piękne jak róże, tańczą tam — w saloniku; ona troskliwa gosposia, uwija się i krząta aby wszystko było jak należy. Mąż spojrzy na nią w przelocie, nie zatrzymując się, boć i on ma też do spełnienia równie ważne zadanie. Stara, poczciwa Jagusia, pomaga pani z całą gorliwością i tak we dwie krzątają się by przygotować stół do kolacyi.
Wejście stróżki rozwiało ten obrazek.
— Może paniuńciu podać herbatę?
— Później, później, Tomaszowo.
Zdziwiona niezwykłym postępowaniem staruszki, mruknąwszy coś niechętnie, stróżka wyszła, by choć na chwilę zajrzeć do maglarki, gdzie ją zaproszono i tylko przez wzgląd na lokatorkę pokoiku od podwórza, ociągała się do tej pory.
Staruszka westchnęła.
Zbudzona przed chwilą z błogich marzeń uczuła się samotną i opuszczoną. Gdzie jasnowłosa Helenka? gdzie Kazia, co była pociechą i podporą starości? co się stało z Ignasiem, co miał do swego serca przytulić matkę sierotę..? gdzie Franciszek? wszak przysiągł, iż jej nie opuści aż do... śmierci... Niestety! wszyscy ją już opuścili... Helenka dawno już, bardzo dawno, z maleńką swą dzieciną. Zaledwie szczęście uśmiechnęło się do niej, musiała się z niem rozstać na wieki... Ignaś, w parę lat po niej, niby drobna gałązka oderwana od pnia rodzinnego, pojechał gdzieś w świat daleki i już go nie widziała ni razu. Tylko później, w szary wieczór jesienny, gdy wiatr zawodził głucho, łamiąc wszystko, co spotkał na drodze, odebrała krótki list, skreślony drżącą ręką i... promień włosów jedynaka. Jedyna to pamiątka po nim, jedyna spuścizna.
A Franciszek, dla czego nie dotrzymał przysięgi..? Życie jego było długim szeregiem poświęceń, zaparcia się siebie i pra-