Strona:Karolina Szaniawska - Na całe życie.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy to podobna, aby ta rozumna i lepszego losu godna panienka, miała zostać żoną tego fircyka, który słynął w mieście z ulicznych awantur, zaczepiania kobiet i tym podobnych niedorzeczności.
Dowiedziałem się później, iż Flora kocha go do szaleństwa; rodzice opierali się z początku, widząc jednak, że dziewczyna rozpacza i więdnie, musieli nareszcie się zgodzić.
W ślubnej sukni, w mirtowym wianku nad białem czołem, wydała mi się niemal piękną, dotrwałem przecież do końca w roli starego przyjaciela i ani jeden komplement ust mych nie splamił.
Oddałbym wówczas kilka lat życia, aby to dziewczę z nad przepaści usunąć — bo — przyjrzyj się pani obojgu — czy to może być dobrane małżeństwo?
Rozczarowanie nastąpiło bardzo prędko, a dziś, gdy złamana, skarży się na smutną swoją dolę, gdyż jest to człowiek niskiego umysłu i charakteru, litować się tylko nad nią można, gdyż tak cierpieć już musi przez całe życie.
— Sama temu winna. Pocóż zrobiła tak fatalny wybór?
— A pani dlaczego chcesz wyjść za Alfreda?...


STRONA II.

— Co to za ładna twarzyczka! Jestem pewna, że pan się w niej kochałeś lub kochasz jeszcze.
— Tak pani sądzisz?…
— Ależ bo ona jest prześliczna!
Nie przeczę; wszyscy też oglądają się za nią, gdy wystrojona podług ostatniej mody, lekkim krokiem przesuwa się po ulicach, lub bawiąc się wachlarzem