Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pannę Zochę?
— Nauczycielkę szkoły w Łomiankach.
— O! więc szkółkę zobaczę!
— Dzieci na tę pannę mówią Zofija, mocno przeciągając, odtąd jeden z uczniów napisał jej na imieniny: panienka Zo-fi-ja serca nam rozwija; rodzice zaś wołają Zocha, co ona bardzo lubi, więc i ja mówię: panna Zocha.
— Mój Boże! — ubolewała Joasia — Józio tyle różności widział, ja nic!..
— I tobie do główki coś przybyło — pocieszał pan Seweryn — Wiem z pewnością, że przybyło.
— Nic, nic, dziaduniu!
— Cóżeś robiła z Margieską?
— Wydrążałam porzeczki.
— I mówisz o tem lekko! Nauczyłaś się pracować — to rzetelna praca. Moi chłopcy z biedą nawyknęli do niej, tak jest zmudna i wymagająca cierpliwości.
— Mnie nie nudzi.
— Widać, że wytrwałą jesteś, o czem nie wiedziałem.