Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ VII.

Zczasem tak się ułożyło, że albo pan Horski spędzał wieczór na leśniczówce, albo też dziadzio, pani Jadwiga, Joasia i Józio przyjeżdżali do Hornowa. Częstym także gościem była panna Zocha.
Plan jej nie doszedł do skutku. Sąsiedzi ją przegłosowali, a nawet gromada, o którą szło najwięcej, przechyliła się na stronę fabryki zabawek.
— Bo, — mówili — wyrób tańszy, mnóstwo tego dzieci niszczą, rodzice kupują, zbyt też łatwy do miast większych, a nawet po wsiach i miasteczkach na odpuście czy jarmarku sprzedawać. Gdy kupcy się dowiedzą, sami przyjadą po towar; można też rozsyłać