Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Bogacz.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

winna płakać, a jeszcze kiedyś Bóg powróci jej zdrowie i wszystko będzie dobrze.
Dziadzio ujął rękę Joasi, na ramieniu swojem oparł i rzekł:
— Pięknie mówiłaś — zacne masz serduszko.
I tak pod rękę się prowadząc, pan Seweryn z wnuczką doszli do domu.