Strona:Karol Spitteler Imago.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To dobrze! — powiedziała. — Inaczej doznałbyś pan bolesnego rozczarowania. Ano więc, do widzenia! — zakończyła — Przychodź pan kiedy tylko zechcesz. W domu moim będziesz miłym gościem o każdej godzinie i każdego dnia!
Wyprowadzając go, powtórzyła raz jeszcze z naciskiem:
— Piękna Teuda jest teraz, jak odcięta od bochenka kromka chleba!
Jakże upornie powtarzała owo porównanie o kromce chleba! Czyżby przypuszczała…? O nie, szanowna pani, małżonek nadziemskiej Imago nie może się spodziewać niczego od pani dyrektorowej Wyss! Ach, jest to więc sport najnowszy wydawać na świat dzieci? Proszę, proszę, łaskawa pani, nie przeszkadzam wcale! Można dowolnie rodzić dwojaczki, trojaczki, a nawet dwunastoraczki! Proszę zgoła nie zważać na moją obecność. Nie! Źle powiedziałem. Nieprawdą jest, że niczego od niej nie chcę! Muszę to zaraz sprostować!
Zawołał hotelowego chłopca od windy i posłał przezeń kartkę pani Steinbach:
— Droga przyjaciółko! Załączam sprostowanie! — pisał — Niczego nie chcę od niej, jeno tego, by przedemną spuściła oczy.
Przywiązany Wiktor.